Do tej pory nie chcieliśmy jako Zupa na Plantach i Fundacja ZUPA odnosić się do publicznych wypowiedzi, projektów uchwał i ataków pod naszym adresem ze strony krakowskiego radnego Łukasza Wantucha, ponieważ uważaliśmy je za populistyczne, szkodliwe i poniżające osoby doświadczające bezdomności. Uważaliśmy, że odpowiadając na nie, tylko nagłośnimy pomysły i wypowiedzi, których po prostu nie warto rozpowszechniać.
Sytuacja jednak się zmieniła, ponieważ radny Wantuch rozesłał swoje stanowisko i projekty uchwał do mediów i w konsekwencji na nasze wczorajsze spotkanie na Plantach przyszła ekipa TVP Kraków, poprosiła o nasz komentarz i poinformowała, że jeśli takiego nie udzielimy, materiał na ten temat i tak zostanie opublikowany w dzisiejszej Kronice z informacją, że Zupa na Plantach odmówiła komentarza.
Ze względu na tę sytuację uznaliśmy za stosowne odnieść się do wypowiedzi i pomysłów radnego oraz je skomentować.
1) Radny Wantuch nie po raz pierwszy wypowiada się na temat osób doświadczających bezdomności w sposób, który pokazuje, że zabiera się on za tematy, o których nie posiada elementarnej wiedzy. Dodatkowo używa agresywnego języka i formułuje swoje opinie w sposób, w jaki po prostu nie wypada zabierać głosu nigdzie i o nikim. Przykładem niech będą jego pierwsze wypowiedzi i komentarze sprzed kilku dni na ten temat, gdzie pisząc o osobach doświadczających bezdomności, używa sformułowań typu „wyrzucić żuli z Plant i Krakowa”.
2) Przechodząc do „rozwiązań” zaproponowanych przez radnego. Pierwszym z nich jest propozycja wprowadzenia działań, których efektem miałoby być pozbycie się osób doświadczających bezdomności z centrum miasta i w ogóle z Krakowa. Abstrahując od wątpliwej zgodności z prawem takiej propozycji, pozostaje jeszcze jej aspekt etyczny i praktyczny. W samym projekcie uchwały radny używa języka technicznego (zakaz wydawania żywności, spania na ławkach, żebrania, oddawania moczu w miejscach publicznych), ale już w wypowiedziach publicznych, komentujących swoje propozycje, pisze wprost o tym, że celem jest wspomniane wyrzucenie osób doświadczających bezdomności z centrum w inne części Krakowa albo do innych miast.
Mówiąc wprost – radnemu nie podobają się „brudni i śmierdzący bezdomni” i chce ich wyrzucić z „reprezentacyjnych” części miasta. Tego typu argumentacja nie tylko pokazuje jego brak zrozumienia problemu bezdomności, ale jest też po prostu absurdalna. Jaki miałby być skutek wdrożenia takich propozycji? Przecież osoby doświadczające bezdomności nie znikną, nie wyparują, tylko przeniosą się gdzieś indziej. To by znaczyło, że jedne miejsca są bardziej uprzywilejowane od innych miejsc (w Krakowie bądź w Polsce). W takim myśleniu centrum Krakowa jest tylko dla pięknych, czystych i majętnych, jest w nim miejsce na kawiarnie, restauracje i różne rozrywki, a inne miejsca są gorsze i tam już można „zepsuć pejzaż” obecnością osób doświadczających bezdomności. Trudno powiedzieć na jakiej zasadzie miałyby być wybierane takie „gorsze” miejsca. Czy to miałoby być Podgórze, Nowa Huta, Ruczaj, Azory? A może w ogóle pozbędziemy się tego „problemu” i zbudujemy pod Krakowem obóz, gdzie zamkniemy wszystkich „brudnych i śmierdzących”?
Radny Wantuch na poparcie swoich racji opublikował w mediach społecznościowych filmiki mające rzekomo dowodzić, że osoby doświadczające bezdomności koczują pijane w centrum miasta, oddają mocz w miejscach publicznych i zaczepiają przechodniów (pomińmy tutaj fakt, że publikując materiały, na których widać twarze ludzi, zachowuje się w sposób skandaliczny; trudno wierzyć w to, że zapytał ich o zgodę na publikację ich wizerunku i powiedział im w jakim kontekście zostanie on wykorzystany).
Prawdą jest, że wymieniane przez radnego sytuacje się zdarzają. Nie pozostają jednak bez konsekwencji – wbrew rozpowszechnianej opinii te osoby w kryzysie bezdomności, które popełniają wykroczenia, są za nie pociągane do odpowiedzialności przez straż miejską, policję lub sądy. Niemniej jednak czy sytuacje wymieniane przez radnego mają być wystarczającym argumentem, żeby usunąć jakąkolwiek grupę ludzi z centrum Krakowa? Co w takim razie z innymi grupami społecznymi i wydarzeniami, w trakcie których dzieje się dokładnie to samo? Nie dalej jak w sobotę w nocy wysiadłem z pociągu z Warszawy do Krakowa i próbując dotrzeć do domu, widziałem tabuny ludzi, którzy uczestniczyli w dorocznej imprezie „Wianki”. Wielu z nich było kompletnie pijanych (niektórzy do nieprzytomności), spożywali alkohol w miejscach publicznych, wymiotowali, oddawali mocz w przestrzeni miejskiej itd. Takie zachowania nie występują tylko od święta w trakcie dużych imprez (warto dodać – często współorganizowanych przez miasto). Wystarczy przejść się późnym wieczorem po okolicach Rynku, żeby w zasadzie każdego dnia widzieć podobne sceny. Prym wiodą tutaj „reprezentacyjne i prestiżowe” ulice Floriańska i Szewska. Czasem strach przejść w nocy przez centrum miasta ze względu na agresywnych i pijanych oraz zaczepiających przechodniów ludzi. Zdecydowana większość z nich to nie są osoby doświadczające bezdomności, ale mieszkańcy Krakowa i okolic oraz turyści z Polski i zagranicy.
Warto dodać, że na spotkaniach Zupy na Plantach obowiązuje zakaz picia alkoholu, do którego zdecydowana większość osób doświadczających bezdomności się stosuje, a tym, które tego nie robią, zwracamy uwagę, konsekwentnie doprowadzając do zaprzestania spożywania alkoholu w miejscu spotkania.
Jak widać, problemy wymienione przez radnego nie dotyczą tylko osób doświadczających bezdomności. Idąc jego tokiem rozumowania powinniśmy wyrzucić z centrum miasta masowe imprezy, pozamykać kluby i zrobić coś z skandalicznie zachowującymi się krakowianami i turystami.
Mówiąc krótko – problemy, o których mówi radny są realne, ale propozycje rozwiązań absurdalne.
3) Druga propozycja radnego Wantucha nazywa się „Jedzenie za pracę” i ma na celu uzależnienie udzielania pomocy osobom doświadczającym bezdomności od wykonywania przez nich jakiejś pracy, a w konsekwencji „ograniczenie ich napływu z innej gminy niż Kraków”. Pisząc o tej propozycji, radny wprost przywołuje działalność Zupy na Plantach i nazywa ją szkodliwą. Twierdzi, że „rozdawanie” jedzenia przyciąga ludzi z innych miast, bo po Polsce niesie się fama, że w Krakowie można zjeść za darmo oraz że w Krakowie są turyści, więc łatwo coś wyżebrać.
Po pierwsze – argument o tym, że ludzie przyjeżdżają do Krakowa, bo tu można za darmo zjeść, jest przynajmniej częściowo błędny. Na przykład w Warszawie jest więcej organizacji i miejsc, w których można zjeść darmowy posiłek, logiczne więc byłoby, żeby osoby poszukujące pomocy, ciągnęły bardziej do Warszawy niż do Krakowa. Po drugie – nawet jeśli uznać, że darmowe posiłki przyciągają osoby doświadczające bezdomności, to nie jest to argument wymierzony tylko w Zupę na Plantach, ale również we wszystkie inne organizacje, ruchy i miejsca, które takiej pomocy udzielają. Po trzecie – turyści i żebranie. Znowu – idąc takim tokiem rozumowania, miasto powinno podjąć kroki, żeby pozbyć się źródła problemów i usunąć z Krakowa turystów. Co oczywiście byłoby absurdem.
Dalej – idąc za taką argumentacją i stylem myślenia, niedaleko jest do proponowania rozwiązań, których efektem byłoby pozbawienie wsparcia dla innych osób, które nie są w stanie pracować. Bo niby czemu pożywienia mają być pozbawione tylko osoby doświadczające bezdomności? Dlaczego nie miałoby to dotyczyć również osób, którym choroba, niepełnosprawność bądź cokolwiek innego uniemożliwia podjęcie pracy?
Rozwiązanie „Jedzenie za pracę” mogłoby być niebezpiecznym precedensem. Nie bierze też pod uwagę podstawowych praw każdego człowieka, nie ma też nic wspólnego z tak ważną wartością i postawą jaką jest solidarność społeczna.
A mówiąc bardziej dosadnie – czy naprawdę chcemy żyć w społeczeństwie, w którym głodować będą ludzie niezdolni do podejmowania pracy?
Taki tok rozumowania prowadzi do jeszcze większej stygmatyzacji osób nie będących w stanie z bardzo różnych powodów podjąć zatrudnienia oraz w żaden sposób nie jest rozwiązaniem mającym na celu pomoc w wychodzeniu z kryzysu bezdomności. Co więcej, uderza w godność ludzką i bardzo mocno pokazuje, jak bardzo niezrozumiany przez radnego jest problem bezdomności.
4) Z radnym Wantuchem możemy zgodzić się w jednym. Potrzebujemy w Krakowie dyskusji o tym, jak mądrze wspierać osoby doświadczające bezdomności. Dlatego jako Zupa na Plantach i Fundacja ZUPA jesteśmy gotowi do – podkreślamy to – poważnych i konstruktywnych rozmów na ten temat.
Uważamy, że warto by było utworzyć jakąś przestrzeń bądź forum, której / którego celem byłaby wspólna refleksja oraz szukanie i proponowanie konkretnych rozwiązań. Dobrym przykładem jest działalność warszawskiej Komisji Dialogu Społecznego ds. Bezdomności, w skład której wchodzą przedstawiciele organizacji i ruchów działających na rzecz osób doświadczających bezdomności i przedstawiciele władz miejskich. Potrzebę utworzenia takiego forum, regularnie spotykającego się, działającego i wpływającego na zacieśnienie współpracy między samymi organizacjami, jak również organizacjami a władzami miejskimi, widzimy nie od dziś. Zaznaczmy, że nie chodzi o utworzenie jakiegoś ciała, funkcjonującego jedynie „na papierze”, ale znalezienie takiej formuły, która będzie miejscem wypracowywania potrzebnych rozwiązań.
Podsumowując. radny Wantuch mówi i pisze o problemach, które są realne, ale proponowane przez niego metody nie rozwiążą ich – w najlepszym wypadku doraźnie zamiotą je pod dywan. Jeśli naprawdę i na poważnie chcemy pomóc osobom doświadczającym bezdomności, to powinniśmy pilnie poszukać odpowiedzi na konkretne pytania.
Jak zwiększyć liczbę miejsc w noclegowniach i przytuliskach (których szczególnie w okresie zimowym zawsze brakuje); jak zwiększyć liczbę tzw. mieszkań treningowych; jak w ogóle zwiększyć liczbę mieszkań dla osób doświadczających bezdomności i podejmujących kroki do wyjścia z kryzysu; jak w przestrzeni pomocy im mogą współdziałać organizacje pozarządowe, ruchy społeczne i władze miejskie; jak zapewnić osobom doświadczającym bezdomności konieczną pomoc medyczną, prawną, wsparcie w próbach podejmowania detoksu i terapii odwykowej ale również po ich zakończeniu, kiedy dana osoba potrzebuje dalszej pomocy i konkretnego miejsca do życia, a nie powrotu na ulicę, który często powoduje zapętlenie problemu; jak znaleźć sposoby na ich socjalizację i aktywizację zawodową – to tylko najważniejsze z nich.
Ale są też bardziej prozaiczne sprawy. Na przykład liczba szaletów miejskich. Znowu wrócę tu do przykładu z sobotniej nocy. Wracając przez centrum Krakowa miałem pilną potrzebę skorzystać z toalety. Każdemu to się zdarza, nie tylko osobom doświadczającym bezdomności. Tylko dlatego, że nie jestem „brudny i śmierdzący” mogłem wejść do jednej z restauracji i z toalety skorzystać. Ale naprawdę niewiele brakowało, żebym również ja musiał „oddać mocz w miejscu publicznym”. Może to brzmi niepoważnie, ale skoro – mówiąc kolokwialnie – „niewiele brakowało”, to co mają zrobić „brudni i śmierdzący”, którzy żyją na ulicy i niekoniecznie są chętnie wpuszczani do restauracji?
5) I już na sam koniec. Zupa na Plantach od prawie trzech lat, w każdą niedzielę spotyka się z osobami doświadczającymi bezdomności. Wbrew temu, co część osób (w tym radny Wantuch) twierdzi, nasze spotkania nie mają na celu rozdawnictwa jedzenia. Zupa jest tylko pretekstem do spotkania. Po tych prawie trzech latach możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że „problem” bezdomności jest bardzo złożony. I nie da się go rozwiązywać, nie poznając i nie zdobywając zaufania osób starających się przetrwać na ulicy. Właśnie dlatego co tydzień się z nimi spotykamy, rozmawiamy i nawiązujemy relacje przy wspólnym posiłku, który jest ważny, ale nie jest istotą spotkania. Dzięki temu poznajemy ich historie, dramaty i problemy. Dzięki temu też wiemy, że proste i szybkie „rozwiązania” nic nie zmienią.
Dla nas to nie są „żule, których trzeba wyrzucić z miejsc będących wizytówką miasta”, ale konkretne osoby. Rafał, Paweł, Michał, Ania, Ola, Sylwia, Wojtek, Krzysiek, ludzie, których życie potwornie poraniło i zostali już niejednokrotnie skopani i obdarci z godności. To są tacy sami ludzie jak my, mają takie same prawa jak my i taką samą godność jak my. Dlatego nie przestaniemy się z nimi spotykać. Dlatego nie pozwolimy, żeby ktokolwiek usuwał ich z centrum Krakowa i zamiast pomóc, spychał na jeszcze większy margines. Ich stan i ich sytuacja życiowa są wyrzutem dla nas wszystkich. Dlatego też będziemy kontynuować nasze cotygodniowe spotkania na Plantach, żeby wciąż zwracać uwagę krakowianom i ludziom w całej Polsce na to, że wokół nas żyją osoby, które potrzebują naszej wrażliwości oraz pomocy zaczynającej się od poznania i zrozumienia. Również rozwiązań systemowych, do rozmowy o których i pracy nad którymi zgłaszamy swoją gotowość.
Piotrek Żyłka – prezes Fundacji ZUPA
Katarzyna Cholewa – rada Fundacji ZUPA
Natalia Rutkowska – rada Fundacji ZUPA
Ewelina Zwierz – rada Fundacji ZUPA
Wolontariusze odpowiedzialni za ruch społeczny Zupa Na Plantach
Interesujące podejście do tematu. Dobrze się
czyta.