Spotkanie z niesamowitymi kobietami, 80 litrów pomidorowej, tort i kontrabas na środku Plant, a na koniec wzruszający list – tak wyglądały pierwsze urodziny Zupy na Plantach. Przez ten czas staraliśmy pokazywać mieszkańcom, że osoby bezdomne zasługują na nasz czas, uwagę, rozmowę.
Była meksykańska, dyniowa z soczewicą, czy krem z cukinii. W sumie wolontariusze Zupy na Plantach wyszli przez ten rok około 90 razy, rozdając 10 tysięcy misek ciepłej zupy i jakieś 1400 kilogramów ubrań, kosmetyków oraz pościeli. Od początku podkreślaliśmy jednak, że nie chodzi o rozdawanie i pomoc materialną, ale przede wszystkim o stworzenie przestrzeni solidarności i bycia razem, której zupa jest pretekstem. Właśnie ten sposób mówienia o bezdomnych – jako o przyjaciołach – spowodował, że udało nam się zaznaczyć na mapie miasta.
Przez ten rok nie zabrakło kontrowersji: niektórzy sugerowali, że Planty są „reprezentacyjnym miejscem” w Krakowie, więc spotkania z bezdomnymi powinny się odbywać gdzieś indziej.
Piotr Żyłka, jeden z założycieli kolektywu: O ile na początku bywało różnie, ostrożnie nam się przyglądano, tak obecnie spotkamy się z bardzo dużą serdecznością. Słyszymy: „trzeba było to zrobić”. Nie tylko robić, ale o tym opowiadać. Argument, że sprowadzamy bezdomnych do Krakowa jest absurdalny. Jeśli wychodzilibyśmy z zupą trzy razy dziennie, a nie raz w tygodniu, można byłoby mówić o rozpieszczaniu. Zupa kosztuje kilka złotych, bezdomni są w stanie sobie zebrać taką kwotę.
Dla osób bezdomnych takie traktowanie znaczy naprawdę wiele. Weronika, która na ulicy mieszka od 1,5 roku, wyznała na urodzinach: Bardzo mnie boli, że 75 proc. osób nie ma pojęcia, kim są osoby bezdomne. Chcę o coś spytać, a oni uciekają. Raz podeszłam do dziewczyny z prośbą o zakup baterii do latarki. Wybuchła tak przeraźliwym śmiechem, że ciężko go zapomnieć. Chciałabym, żeby inni widzieli we mnie normalnego człowieka; że jak podejdę, to go nie zaatakuję, że w sklepie nie okradnę półek, że siedząc na ławce nie dam sobie w żyłę.
Przez ten rok taką samą akcję zorganizowało pięć innych polskich miast, co pokazuje siłę internetu w robieniu dobra w rzeczywistości. Stworzyliśmy również mobilną bibliotekę dla bezdomnych, koordynowaliśmy akcję „Potrzebne Resztki”, kierowaliśmy bezdomnych do schronisk i szpitali.
O tym, jak ważne jest bycie z drugim człowiekiem, mówiły w Pauza In Garden szefowa PAH Janka Ochojska i dyrektor Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej Adrianna Porowska. Obok s. Małgorzaty Chmielewskiej, były osobami, które zainspirowały założycieli Zupy do takiego działania.
Ada Porowska: Mimo że prowadzimy super schronisko, niektórzy i tak wybierają pustostany. Dwa lata temu pojechałam do takiego budynku. Była tam kobieta, która nie jadła od tygodnia, bardzo źle wyglądała, nie chciała wezwania karetki. Miała tylko jedno marzenie – zjeść kaszę manną. Zadzwoniłam do mojego kucharza, okazało się, że to nie takie łatwe, ale w końcu ugotował. Ten jeden posiłek spowodował, że ta kobieta zdecydowała się jechać do szpitala. Zmarła około tygodnia później, ale nie w zapomnieniu i w czystej pościeli.
Z kolei Ochojska podkreślała, że ponad 800 milionów osób idzie spać będąc głodnymi, a co 3,5 sekundy ktoś z głodu umiera – mimo że w XXI wieku głód jest czymś, co na świecie nie powinno istnieć.
Janka Ochojska: Młodzi często pytają, jak zacząć pomagać. Przede wszystkim – po prostu być człowiekiem. Gdy ja zaczynałam, myślałam tylko o jednym konwoju do Sarajewa, Zupa myślała o jednym termosie. Pomaganie zaczyna się od małej rzeczy, gestów i woli, potem okaże się, czy będzie z tego coś więcej. Czy pomagać akurat osobom bezdomnym? Żyjemy w społeczeństwie, nasze istnienie bez drugiego człowieka nie miałoby sensu. Nie możemy nie reagować.
Wieczór na Plantach był wyjątkowy. Obok pysznej pomidorowej, jedliśmy urodzinowy tort i tańczyliśmy do muzyki na żywo. W długiej kolejce do termosu stali domni i bezdomni. Ci drudzy też mieli niespodziankę, która pokazała nam, jak bardzo czują istotę tych spotkań. To podziękowania spisane na kartce, gdzie ostatnie zdanie brzmi: Kto by pomyślał że można znaleźć taką przyjaźń w talerzu zupy.